Szymon Bereza, Igor Gniecki i Jakub Strulak odchodzą z LUK Lublin

Ich cierpliwość i dojrzałość – mimo młodego wieku każdego z nich – z pewnością pozwolą im być siatkarzami na miarę ich ogromnych potencjałów oraz wspaniałymi ludźmi. Wierzymy, że dzięki temu wyciągną wartościowe wnioski z pobytu w naszej drużynie. Nawet jeśli niektóre z nich na pierwszy rzut oka mogą wydawać się gorzkie. Przygoda Jakuba Strulaka, Szymona Berezy i Igora Gnieckiego w LUK Lublin dobiegła końca.

Igor Gniecki w LUK Lublin pojawił się w okolicznościach, które na srebrnym ekranie próbują kreować twórcy najbardziej emocjonujących filmów. Dołączył do zespołu, kiedy w składzie był tylko jeden rozgrywający. Wobec absencji Grzegorza Pająka spowodowanej pozytywnym wynikiem testu w kierunku Covid-19, poprowadził drużynę do pierwszego zwycięstwa w Lidze Mistrzów Świata. Tak zapisał się w historii LUK Lublin. Później wkładał całego siebie w zmiany, ilekroć trenerzy powoływali go do gry. – Jestem wdzięczny za to, że dostałem szansę trenowania oraz grania w drużynie z Lublina. Dziękuję również kibicom za to, że wspierali nas zarówno w dobrych, jak i w trudnych dla nas chwilach – powiedział Igor Gniecki.

Jakub Strulak to wciąż jeden z najbardziej perspektywicznych środkowych w Polsce. Szanse dostawał w Pucharze Polski, każdorazowo potwierdzając swoje ogromne możliwości. Jego pełna zaangażowania postawa na treningach znakomicie wpływała na całą drużynę. – Dla mnie to był ważny rok spędzony na najwyższym szczeblu siatkarskim w Polsce. Dziękuję wszystkim zaangażowanym za to, że tu trafiłem i życzę sukcesów w kolejnych sezonach – zaznaczył Jakub Strulak. 

Poważna kontuzja, odniesiona w czasie przygotowań do sezonu, uniemożliwiła Szymonowi Berezie skuteczną walkę o miejsce na parkiecie. – Bardzo się cieszę z tego, że mogłem być częścią lubelskiej drużyny. Choć sezon zaczął się dla mnie pechową kontuzją i nie pokazałem na co mnie stać, to nie uważam, że był on dla mnie stracony. Dużo się nauczyłem i to nie tylko jeśli chodzi o grę w siatkówkę. Dziękuję sztabowi szkoleniowemu za „postawienie mnie na nogi”, a kolegom z drużyny i kibicom za słowa otuchy oraz wsparcie na parkiecie, jak i poza nim. Zaczarujcie Halę Globus dopingiem w następnym sezonie! – skomentował Szymon Bereza.

Żałujemy, że Kuba i Szymon nie mieli możliwości pokazać pełni swoich możliwości w naszej drużynie. Widzieliśmy jednak, że dawali nam zawsze tyle, na ile mogli sobie pozwolić. Dokładaliśmy wszelkich starań, by stworzyć im jak najlepsze warunki do rozwoju. Ich pobyt w klubie był także dla nas bezcenną lekcją, jak współpracować z młodymi zawodnikami. To dotyczy także Igora Gnieckiego, który stał się dla nas jednym z bohaterów sezonu – powiedział Maciej Krzaczek, prezes LUK Lublin.

Panowie, jesteśmy przekonani, że wkrótce znów spotkamy się na parkietach Ligi Mistrzów Świata!